Księgozbiór biblioteki obejmuje literaturę naukową z dziedziny pracy socjalnej, pomocy społecznej, socjologii, pedagogiki, psychologii, ekonomii, prawa oraz literaturę popularno - naukową, encyklopedie, słowniki i podręczniki. W ciągu ostatniego roku biblioteka wzbogaciła księgozbiór o kolejne interesujące pozycje z zakresu pracy socjalnej, pomocy społecznej, pedagogiki, psychologii oraz socjologii, filozofii i etyki. Czynna jest również czytelnia, z dostępem do Internetu - od wtorku do soboty - w godzinach pracy biblioteki.



wtorek, 15 grudnia 2020

Książki Ewy Foley polecane zimową porą

,,A może jeszcze nie zakochałaś(eś) się w życiu, ale spodobał Ci się ten pomysł, czy też bardzo, bardzo, bardzo tego chcesz.. Albo ktoś życzliwy podarował Ci ten podręcznik godnego życia, bo zakochanie się w życiu dobrze mu zrobiło… Dziękuję Ci za zaproszenie mnie na czas czytania tej książki do Twojego życia. Jest rok 2011 – od napisania przez mnie pierwszego szkicu Zakochaj się w życiu minęło kilkanaście lat. Wiele się zmieniło w moim życiu. Moi najbliżsi: ukochani rodzice Antoni i Eugenia oraz mój jedyny syn Maciek odeszli z tego świata. Rodzice w podeszłym wieku, a Maciek zginął w wypadku motocyklowym, mając 27 lat… Życie to gra losowa. Ja wciąż tu jestem, tuż przed sześćdziesiątymi urodzinami. Na jak długo przychodzimy tu, na Ziemię, jest tajemnicą. Jest pierwszy oddech i jest ostatni. Nie wiem, kiedy ja wezmę ten ostatni oddech, ale wiem jedno: MOJE ŻYCIE JEST CUDEM! Codziennie podejmuję zobowiązanie wobec siebie, że będę żyła tak, jakby to miał być ostatni dzień mojego życia. Codziennie postanawiam postępować według zasady carpe diem – chwytam każdy dzień łapczywie, radośnie, z zachwytem i wdzięcznością w sercu. Cieszę się każdą chwilą i każdą spotykaną osobą. Pomyśl tylko: dzisiaj jest pierwszy dzień reszty twojego życia! Nie warto marnować swojego cennego czasu na złość, niezadowolenie, kłótnie, obwinianie, zamartwianie się, frustrację czy narzekanie. Tak straconego czasu już nigdy nie odzyskasz!... ’’ (,,Zakochaj się w życiu”)
Książki Ewy Foley do nabycia w promocyjnych cenach; https://www.empik.com/szukaj/produkt?q=ewa%20foley&qtype=basicForm

sobota, 17 października 2020

Wirtualne Targi Książki !

Spotkania z polskimi i zagranicznymi autorami w bezpiecznej przestrzeni online!  Zapraszam: https://www.empik.com/wirtualne-targi-ksiazki

środa, 10 czerwca 2020

Drodzy Słuchacze !

Proszę o zwrot wszystkich  wypożyczonych książek .
 Zapraszam w sobotę, 13 czerwca od godz.11.00 do 14.00.
Słuchaczy Wydziału Dziennego, którzy posiadają jeszcze książki, zapraszam w poniedziałek, 15 czerwca w godzinach od 11.00 do 13.00

piątek, 5 czerwca 2020

,,Coaching zdrowia. Twoje życie w twoich rękach"- polecam ;)



Sesje coachingowe polecane są szczególnie osobom, dla których ważne są: dbałość o zdrowie, wysoka jakość życia, umiejętność radzenia sobie z sytuacjami trudnymi, budowanie  satysfakcjonujących relacji, zmiana  niekorzystnych wzorców myślowych oraz uzyskanie wysokiego poziomu samoświadomości.




,,Jak zdefiniowałbyś zdrowie? Co musi być obecne w twoim ciele, emocjach, myślach, żebyś uznał, że wszystkie te elementy składają się na stan zdrowia? Kiedy ostatnio doświadczałeś takiego stanu? Jak często wspominasz czasy, gdy zdrowie było czymś, o czym nie trzeba było myśleć, czego nie traktowało się jako wartości, bo po prostu było?

Wróć pamięcią do tych czasów. Przenieś się w wyobraźni do wspomnień, gdy szlachetne zdrowie niepodzielnie gościło w twoim życiu. Stań się sobą z przeszłości. Nie oglądaj siebie na ekranie umysłu (jak filmu w kinie), ale przeżywaj tamte chwile tak, jakby to działo się dzisiaj.

W Stanach Zjednoczonych przeprowadzono ciekawy eksperyment. Grupę osób w wieku powyżej osiemdziesiątego roku życia zaproszono na tygodniowy wyjazd do specjalnie przygotowanego wcześniej domu. Na miejscu uczestnicy wyjazdu cofnęli się w czasie o trzydzieści lat. Wyposażenie domu w najdrobniejszych szczegółach odtwarzało styl tamtych czasów. Badani czytali ówczesne czasopisma i oglądali dawne programy telewizyjne. Jedli i pili z naczyń, a także używali przedmiotów powszechnie dostępnych trzydzieści lat wcześniej. Prowadzili również rozmowy o sprawach w tamtym czasie aktualnych.
Przed rozpoczęciem eksperymentu i po jego zakończeniu naukowcy przeprowadzili różnorodne badania – fizyczne, medyczne i psychometryczne. Trudno w to uwierzyć, ale zmiany wywołane „przeniesieniem się” w czasie trzydzieści lat wstecz przeszły najśmielsze oczekiwania eksperymentatorów, jak również samych uczestników. Na przykład wyraźnie zmniejszyła się grubość palców rąk u osób biorących udział w eksperymencie. Wystarczył tygodniowy powrót do warunków życia z czasów, kiedy miały około pięćdziesięciu lat. Jak to możliwe, że tydzień życia w warunkach symulujących czasy, w których uczestnicy eksperymentu byli o trzydzieści lat młodsi, spowodował takie zmiany? Jakie siły włączyły do swojego działania organizmy tych ludzi, skoro w tydzień odmłodziły ich dłonie?
Przywołujemy ten eksperyment po to, by pobudzić twoją wyobraźnię. Chcemy wskrzesić twoją wiarę w niesłychaną moc ludzkiego organizmu. Moc ta jest niezwykła, o ile stworzy mu się warunki, w których będzie miał szansę zrobić to, czego pragniesz w kwestii swego zdrowia (...)
Zastanów się, jakie konsekwencje niesie przyjęcie metafory, w której zdrowie jest jak uprawa ogrodu. Ile możliwości daje takie porównanie? Jesteś ogrodnikiem swojego zdrowia. Rośliny wzrastają, kwitną, wydają owoce, zasychają, by z wiosną znowu wybuchnąć pełnią życia. Gdy podlewasz, nawozisz, okopujesz rośliny, możesz kształtować swój ogród, zmieniać jego charakter, rozprzestrzeniać to, co cię cieszy, eliminować to, co źle znosi klimat, nie wytrzymuje braku czy nadmiaru wilgoci, słońca, wiatru… A gdy zapominasz o ogrodzie, gdy nie masz dla niego czasu, rozrastają się w nim chwasty i najsilniejsze rośliny, zabierając dostęp do wody i światła tym mniej odpornym. Ileż możliwości wpływu! Jaka współpraca z siłami natury! I jaka odpowiedzialność!
A teraz weźmy pod uwagę metaforę tańca na linie. Jakie odczucia rodzą się w twoim ciele, jakie skojarzenia w umyśle, gdy wyobrażasz sobie zdrowie jako taniec nad przepaścią? Czy masz poczucie bezpieczeństwa? Czy utrzymanie zdrowia wydaje ci się łatwe? Ile wysiłku i uważności wymaga bycie zdrowym? Czym grozi dekoncentracja, zmniejszenie sprawności fizycznej? Czy chciałbyś, żeby twoje zdrowie było oparte na takim wyobrażeniu i wszystkich związanych z nim skojarzeniach?..." ( M. Zubrzycka-Nowak, K.Rybczyńska: ,,Coaching zdrowia. Twoje życie w twoich rękach"- fragmenty )


piątek, 29 maja 2020

,,Zdrowie jest w nas"

,,Poczucie sensu życia to umiejętność dostrzeżenia znaczenia i celu w każdym życiowym doświadczeniu ( ...) Rezultatem samopoznania jest bardziej harmonijne i autentyczne życie, pozwalające nam uporać się z przeszłością i przeżywać teraźniejszość w sposób przystający do naszej istoty i tożsamości. Aby zrozumieć siebie, swoje życie i otaczający nas świat, musimy odrzucić wszelkie założenia przyjmowane z góry, uprzedzenia, które przeszkadzają nam w przeżywaniu każdego doświadczenia spontanicznie, w sposób autentyczny i w pełni otwarty(...) Działanie homeostatyczne polega na automatycznym uruchamianiu wewnętrznych mechanizmów dostosowawczych i wyrównujących, które sprawiają, że ciało funkcjonuje w sposób podtrzymujący procesy życiowe. Poszczególne narządy, mózg czy układy odpornościowy, hormonalny i krążenia przejawiają zdolność zapamiętywania, przystosowania się do danych warunków, posiadają też inteligencję. Dar ten otrzymujemy od natury w momencie narodzin. Jest on ogniwem bezpośrednio łączącym nas z pierwotnymi siłami przyrody. Kiedy system homeostatyczny wyłapuje w naszych procesach fizjologicznych jakiekolwiek ,,odchylenie od normy" , automatycznie włącza mechanizmy wyrównujące, które przywracają organizmowi prawidłowe warunki życiowe. Homeostaza działa poprzez wbudowane pętle sprzężeń zwrotnych, którymi zawiaduje wrodzona inteligencja oraz wiedza gromadzona w ciągu tysiącleci istnienia ludzkości na drodze rozbudowanego systemu uczenia się metodą prób i błędów. Dla przykładu - system homeostatyczny utrzymuje ciśnienie krwi i tętno na określonym poziomie, reguluje poziom wody w organizmie, etc. Do wykonywania swych zwykłych zadań system homeostatyczny  potrzebuje określonych warunków fizjologicznych i psychologicznych. Żyjąc w warunkach znacznie odbiegających od pierwotnych okoliczności funkcjonowania, nasze mechanizmy samoregulujące nie są już w stanie zapewnić nam przetrwania ani skutecznego samouzdrawiania(...) Tymczasem podstawowy, najbardziej naturalny potencjał leczniczy tkwi w nas samych, w naszych umysłach i ciałach, i tylko czeka, byśmy to umiejętnie wykorzystali(...) Zdrowe, pożywne jedzenie, dostateczna ilość ruchu i snu, odpowiednia postawa wobec życia i wspierające relacje z ludźmi stanowią niezbędne czynniki do prawidłowego działania systemu homeostatycznego".  
  ( fragmenty książki dr n.med. P. Agrawal pt. ,,Zdrowie jest w nas")


czwartek, 21 maja 2020


Wywiad z dr Ewą Woydyłło 
oraz fragment książki ,,Buty szczęścia'' 




,,Dlaczego czasem, już przy pierwszym spotkaniu, ktoś nas pociąga, a ktoś inny odpycha? Czemu po raz pierwszy w czyimś mieszkaniu czujemy się dziwnie nieswojo lub od razu jak u siebie w domu? Dlaczego w jakiejś sytuacji bez powodu udziela nam się napięcie lub wręcz przeciwnie, spokój i odprężenie? Niektórzy ludzie wyraźniej, w tajemniczy sposób odbierają nieuchwytne sygnały w nowych i nieznanych okolicznościach. Potrafią je trafnie ocenić, nie mając żadnych konkretnych podstaw. „Intuicja”, powiadamy. Obdarzone nią osoby wyczuwają, a może – kierowane jakimś szóstym zmysłem – odgadują coś, co przed innymi pozostaje ukryte. Niemiecki neurolog Rüdiger Ilg zajął się badaniem zjawiska intuicji. Stwierdził iż w zasadzie nie kryje się w nim nic tajemniczego oraz że wiedzę intuicyjną można wytłumaczyć neurologicznie. Mianowicie, niektórzy ludzie potrafią bezbłędnie wyciągać trafne wnioski, niemal bez zastanowienia, po prostu dzięki większej aktywności prawej półkuli mózgu. Lewa półkula odpowiada za linearne operacje umysłowe, oparte na logicznym i analitycznym zestawianiu informacji, zmierzającym do poznania rzeczy krok po kroku. Prawa półkula natomiast ogarnia zjawiska całościowo, w planie ogólnym, wyławiając poza świadomym i logicznym rozumowaniem schematyczne wzory i skojarzenia. Rozpoznawanie tych schematów sprawia, iż proces wnioskowania, podejmowania decyzji lub wydawania opinii przebiega błyskawicznie i zostaje w ułamku sekundy zakończony. Ludzki mózg nie rejestruje żadnych konkretnych informacji lub danych, tylko na podstawie całościowego wrażenia wydobywa od razu to, co w konkretnej sytuacji lub zdarzeniu jest najistotniejsze. Ilg nazywa to Bauchentscheidung, czyli dosłownie (choć po polsku niezbyt zgrabnie) „decyzją z brzucha”, w odróżnieniu od Kopfentscheidung, czyli „decyzji z głowy”, opartej na logicznym wnioskowaniu. Ten ostatni rodzaj operacji umysłowych cechuje osoby, u których aktywniejsza jest lewa półkula mózgu. Nawiasem mówiąc, do grupy tej należy większość mężczyzn, większość kobiet natomiast ma przeważnie aktywniejszą prawą, a więc można powiedzieć, tę intuicyjną, półkulę mózgu. Za pomocą tomografu komputerowego uczony sprawdził, które obszary mózgu uaktywniają się podczas testu polegającego na szybkim kojarzeniu, co wspólnego mają ze sobą trzy pozornie odległe pojęcia. Przykładowy test zawierał wyrazy: zielony, wysoki, koza. Uzyskano trzy rodzaje odpowiedzi: Trzy podane słowa są ze sobą logicznie powiązane („Kozy pasą się na hali wysoko w górach”). Wyrazy te są ze sobą logicznie powiązane, ale nie wiem jak. Tych trzech wyrazów nie łączy nic wspólnego. Ilg zaobserwował, że u osób, które odpowiedziały tak, jak w punkcie 1, uaktywniły się liczne pola w lewej półkuli mózgu; osoby te odbierają informacje „głową” i stamtąd wypływają ich świadome, logicznie przeanalizowane odpowiedzi. Im zresztą udzielenie odpowiedzi zajęło średnio dwukrotnie więcej czasu niż innym. Zupełnie inaczej wyglądał odczyt tomograficzny aktywności mózgu u osób, które odpowiedziały „brzuchem”, jak podaje to punkt 2. U nich błyskawicznie zabarwiły się jaskrawo pola w prawej półkuli. Pozwala to przypuszczać, że w ich wypadku ważniejszy – i wystarczający do szybkiego rozpoznania związków między pojęciami – jest syntetyczny i uogólniony rodzaj odbioru informacji. Trzecią kategorię stanowią osoby pozbawione intuicji, zarazem raczej nie myślące logicznie. Hm, zdarzają się i tacy, ale pomińmy to milczeniem. W potocznym odbiorze intuicja graniczy z wróżbiarstwem, i słusznie. Czymże innym jest bowiem przepowiadanie zdarzeń lub odgadywanie czyichś aktualnych lub minionych losów? Co z tego, że jakiś uczony neurolog rozumie funkcjonowanie mózgu Cyganki, która jednym rzutem czarnookiego spojrzenia jest w stanie bezbłędnie ogarnąć nasze sercowe lub majątkowe turbulencje. Dla nas to, że wróżka wie o nas coś, czego nie wiemy o sobie nawet my sami, i tak pozostanie magią. Intuicja to dar, swoisty talent, wrodzona umiejętność szybkiej oceny ludzi i sytuacji. Jest w pewnym sensie bezcenną busolą, angażującą jedynie chwilową uwagę, a nie długotrwałą rozumową aparaturę, konieczną do rozpoznawania i badania szczegółów, a następnie wyciągania drobiazgowych wniosków. To pamiętamy z lekcji arytmetyki: im więcej danych, tym bardziej skomplikowane stają się równania, a przy mnogości działań łatwiej się pomylić. Ludzie obdarzeni intuicją na ogół się nie mylą, zapewne właśnie dlatego, że zanim w ogóle ktoś inny ułożyłby zadanie do rozwiązania, oni już będą znali odpowiedź. I tak jak druga grupa badanych przez doktora Ilga mogą najwyżej powiedzieć: „Wiemy, chociaż nie wiemy, skąd wiemy”. Osoby obdarzone intuicją rzadko doznają wielkich rozczarowań, zwłaszcza w życiu osobistym. To zrozumiałe, bo właśnie w kontaktach z ludźmi, szczególnie nowo poznanymi, niezbyt przydatne są logiczne rozumowanie i wiedza oparta na analizie szczegółów, których przecież zazwyczaj z początku nie znamy. Nie głowa, tylko „brzuch” ma raczej nam powiedzieć, czy warto zawrzeć nową znajomość. Czy wyniknie z niej coś dobrego, czy przeciwnie, doznamy rozczarowania i przykrości? Intuicji wystarczy chwila, by to wiedzieć. Rozum musiałby uzbierać wiele informacji, co oczywiście długo by trwało, a przy okazji znajomość weszłaby w fazę zaawansowaną. A wtedy, jeżeli ocena wypadłaby na niekorzyść delikwenta, mogłoby już być dość trudno z owej znajomości się wycofać. Tak właśnie bywa z nieudanymi relacjami, które zaszły zbyt daleko, zanim okazało się, że nie rokują nic dobrego. Odrobinę intuicji ma każdy, bo u każdego prawa półkula mózgu jednak choć trochę pracuje. Profesor Ilg twierdzi, że warto ją ćwiczyć i pobudzać do aktywności. Zachęca do uważniejszego wsłuchiwania się w to, co w nowych sytuacjach i w kontaktach z nowymi ludźmi mówi nam nasz „brzuch”. Przecież kiedyś, na długo przez rozwojem wiedzy o logicznym wnioskowaniu, tylko w ten sposób praludzie podejmowali wszelkie decyzje. Zawierzenie swej intuicji pociąga za sobą ryzyko pomyłki niewiele większe niż to, które towarzyszy drobiazgowemu roztrząsaniu choćby i największej liczby szczegółowych informacji. Bo w końcu i tak najwięcej zależy od szczęścia".
 

piątek, 15 maja 2020

Trening autogeniczny dla spokoju psychosomatycznego, Valerio Albisetti

,,Nie jest dziełem przypadku, że takie techniki, jak trening autogeniczny, pojawiły się za sprawą niemieckiego uczonego Schultza. To w Niemczech bowiem przetrwał nurt psychiatrii romantycznej, który da o sobie znać również w wielkich kierunkach psychologicznych, na przykład w psychoanalizie. W naszych czasach posiadamy odpowiednie środki do zbudowania rzetelnej podstawy teoretycznej, pozwalającej wysuwać hipotezy na temat złożonych relacji między ciałem i psyche – relacji, które powinniśmy badać, kiedy uświadamiamy sobie możliwość wpływania na ciało za pośrednictwem bytów psychicznych, m.in. myśli, języka wewnętrznego, woli. Najnowocześniejsze technologie, pozwalające widzieć działający mózg – mózg żyjący, zgodnie z wyrażeniem Sommerhoffa – wykazują, że oddziaływanie fizyczno-psychiczne może zostać odwrócone i stać się oddziaływaniem psychiczno-fizycznym. Wprawdzie zawsze wiedziano o takiej możliwości, jednak nauka potrzebuje obiektywnych dowodów, które dziś są wreszcie do zdobycia. Znaczna część życia fizycznego wymyka się spod kontroli psychicznej, ale to nie oznacza, że taka kontrola jest niemożliwa. Chodzi jedynie o zdobycie jej poprzez naukę. Trening autogeniczny nie jest niczym innym, jak – zgodnie ze swą nazwą – pewną formą ćwiczenia, pozwalającego rozszerzyć kontrolę nad sobą. Istnieją przesłanki biofunkcjonalne wyjaśniające to zjawisko. Niemniej jednak ta możliwość przenosi nas paradoksalnie do koncepcji człowieka-maszyny, tylko nieco bardziej skomplikowanej, zdolnej także zrozumieć te funkcje i te układy, które niegdyś były określane jako „autonomiczne”, przez co wskazywano właśnie na ich nieosiągalność. Przyjęcie takiej interpretacji byłoby jednak wielkim błędem i oznaczałoby ponowne zagubienie wymiaru psychicznego, który dopiero co został z tak ogromnym trudem odnaleziony. Tymczasem istnieje pewien tajemniczy moment, sekretne, ale nie obce nam miejsce, które stanowi samo sedno ludzkiej zagadki: każdy interpretuje je w ściśle osobistych kategoriach wiary lub rozumu, ale nikt nie może go zanegować. W niniejszej książce autor zatrzymuje się celowo poniżej bardzo skomplikowanej problematyki, najwyraźniej postanawiając, że najlepszą strategią jest użycie mowy prostej, jasnej, przekonującej w swoich odniesieniach do powszechnej wiedzy biologicznej. Taki jest styl Albisettiego (rozpoznajemy go zarówno w tekście, jak i w samym człowieku), zmierzający do wyjaśnienia rzeczy bez popisywania się blichtrem. Jego klarowny wykład jest wyrazem szacunku dla czytelnika, ale także pobudza zarówno do pogłębienia swej wiedzy, jak i do spróbowania proponowanej techniki (którą z łatwością można stosować z czyjąś pomocą). Najważniejszym owocem może jednak okazać się to, że Albisetti mówi o złożonych problemach w sposób jasny, nie tracąc niczego z naukowości. Ten styl, typowy dla wielkiej anglosaskiej tradycji popularyzatorskiej, szczęśliwie szerzy się także we Włoszech i jest skromnym, ale fundamentalnym przyczynkiem do rozwoju kulturalnego, który z czasem doprowadzi do odnowy antropologicznej, jaka dziś jest realną i palącą potrzebą." 
(GIORGIO MORETTI Specjalista chorób nerwowych i umysłowych, wykładowca neuropsychiatrii dziecięcej na Uniwersytecie Katolickim w Mediolanie)




,,Mam nadzieję, że ta książka – tak jak inne moje pisma – pomoże czytelnikom doświadczyć w sobie przemiany, zaś to, co w niej prezentuję, będzie możliwe do konkretnego zastosowania.
Niektórzy oskarżają mnie o to, że jestem utopistą.Nie ubolewam z tego powodu.Opowiadam się za nową psychologią, dla nowych ludzi.
Na początku trzeciego tysiąclecia jestem coraz bardziej przekonany, że istota ludzka posiada w sobie możliwość, zdolność wyjścia ponad swoją cielesność, a w każdym razie zawsze to ona nadaje sens i znaczenie sobie oraz drugim.
Kto przeczytał moją książkę Da Freud a Dio (Od Freuda do Boga), ten wie, że jestem jednym z ludzi stale szukających. Niezależnie od pozorów. Od dawna powtarzam, że ludzkość jest psychicznie bardzo chora. Jest nieustannie wynoszona poza siebie, doszła do najwyższego punktu możliwości technologicznych, potrafi zmodyfikować swój własny kod genetyczny, ale jest dotknięta czymś, co nazywam ciężkim delirium wszechmocy.
Ponadto żyjemy w przejściowym okresie historycznym, w którym wydaje się, że prawdziwe, wewnętrzne wartości zanikły.
Tym niemniej mam przekonanie, że jesteśmy dopiero na etapie prehistorii ludzkości.
Człowiek czuje się dziś silny, ponieważ panuje – albo sądzi, że panuje – nad rzeczami świata. Oderwał się od cyklu naturalnego. Czerpie znaczenie z tego, co posiada, co robi. Lecz jego wnętrze od dawna przenika subtelny i niewidoczny niepokój – poczucie, że nic nie ma wartości, nawet on sam.
Człowiek przyszłości będzie musiał natomiast na nowo wejść w ograniczenia, w naturalny cykl życiowy, będzie musiał uświadomić sobie, że wewnętrzna struktura rzeczywistości, świata tworzy i determinuje także jego samego. Od zawsze.
Wszechświat nie jest poza ludźmi, ale w nich(...)
Wszystko jest już w nas zapisane, ale ponieważ sposób odczuwania przez nas uczuć itp., nie zmienił się od tysięcy lat, pozostaje wciąż niewyrażone.
Człowiek musi nauczyć się stale zmieniać.
Nie powinien już łudzić się, że jest w centrum świata.
Niemal wszystko, co dziś uważamy za prawdę, jest skazane na wymarcie.
I również znaczenie życia ludzi zmieni się.
Dlatego w tym czekaniu na Apokalipsę fundamentalna staje się komunikacja z sobą samym, z osobistą nieświadomością.
Mówię o nowym człowieku, o nowym sposobie życia, bycia człowiekiem.
Każda istota ludzka jest magiczna.
Tymczasem, niestety, większość ludzi żyje w stanie senności, łudzi się, że żyje, dzień po dniu, a potem gaśnie, umiera.
Wielu zdobyło chwałę, sukces, pieniądze, lecz ich głęboki duch być może pozostał niewyrażony. Zostawią po sobie pieniądze, budowle, również wiedzę, ale nic z bycia.
Moi współcześni, również wielu chrześcijan, nie rozumieją jeszcze, że plan wszechświata jest doskonale ustalony od samego początku, realizuje się według ściśle określonego i niewidzialnego wątku; nie rozumieją, że my jesteśmy w rzeczach, tak jak one są w nas.
Wieczna rzeczywistość nie należy do czasu, tak jak nie należy do przyszłości.
Zawsze była i zawsze będzie.
Spojrzenie zatem nie powinno być skierowane ku wieczności jako czemuś, co ma przyjść(...)
W mojej osobistej wizji psychologicznej, podobnie jak w wizji mojej Szkoły, osobę traktuje się jako zawierającą w sobie niezwykłe moce. Potencjalnie.
Będziemy zatem stosować coraz bardziej skuteczne techniki, między innymi trening autogeniczny (TA), zdolne oświecić najbardziej ukryte części człowieka, najgłębsze, w których mieści się prawdziwa, autentyczna osobowość z wszystkimi jej zdolnościami, z jej jeszcze nieznanymi mocami.

Moje rozumienie zdrowia

Według mnie zdrowie jest prawdziwym zdrowiem wtedy, kiedy odnajduje się w harmonijnej i globalnej wymianie ze środowiskiem, w którym żyjemy. Istota ludzka jest bowiem bytem ciągle zmieniającym się, zanurzonym w ciągle zmieniającym się świecie.
Dziś wreszcie wiemy, że aby zdefiniować, zrozumieć osobę, powinniśmy uwzględniać wzajemne relacje zachodzące między wszystkimi elementami jej egzystencji.
Nie można zrozumieć stanu zdrowia jednostki, wyodrębniając tylko jakiś pojedynczy element lub sektor, jak doznane wstrząsy, fazy rozwojowe itd.
Nic nie jest odizolowane ani możliwe do odizolowania.
Istota ludzka konstytuuje się przez ciągłą wymianę ze środowiskiem zewnętrznym i wewnętrznym. Stale. Na każdy doznany bodziec zakłócający jej spokój reaguje próbą odtworzenia w sobie stanu równowagi, harmonii, pokoju(...)
Jesteśmy tym, czym są nasze ciało, nasza psyche, nasz duch.
Również częścią negatywną.
Każdy nosi w sobie ludzką rasę w całej jej pełni.
Nie można się od tego oderwać. Chodzi natomiast o jej przyjęcie.
Tylko w ten sposób można stać się świadomym, zrównoważonym, odpowiedzialnym(..)
Widzieliśmy, że każdy żyjący organizm implikuje ciągłe i wzajemne relacje ze środowiskiem, że jest bombardowany nieskończoną ilością bodźców, świadomych lub nieświadomych, bezpośrednich lub niebezpośrednich, widocznych lub ukrytych, znanych lub nieznanych.
Zatem wrażenie jest naszym najbardziej zasadniczym, najbardziej bezpośrednim, najgłębszym rozumieniem.
Jest częścią naszego życia wewnętrznego.
I w gruncie rzeczy to wrażenie czuje, filtruje, interpretuje i decyduje.
Nasze wrażenia jednak nigdy w pełni nie odpowiadają rzeczywistości.
Prawdopodobnie każda rzecz pochodzi od myśli.
Lecz nic z tego, co doświadczamy, nie odpowiada w pełni temu, co czujemy, widzimy, w co wierzymy. Dlatego nic nie jest możliwe do rozdzielenia, nic nie istnieje w oderwaniu między obserwującym a rzeczą obserwowaną...'''(V.Albisetti, Trening autogeniczny dla spokoju psychosomatycznego)





wtorek, 5 maja 2020




Nastał piękny miesiąc maj. Przyroda w rozkwicie. A jednak to bardzo osobliwy czas, trudny, pełen trosk i niepewności… Podążając za słowami Marka Aureliusza: ,,Wszelki niepokój jest jedynie wynikiem wewnętrznego sądu” pamiętajmy o tym, że nasz określony sposób patrzenia na bieg wydarzeń wpływa w istotny sposób na doświadczanie przez nas rzeczywistości. Polecam dziś lekturę Marka Aureliusza pt. ,,Rozmyślania.”       


                                                                                             
                                                    

O znaczeniu zachowania spokoju umysłu oraz panowania nad złymi wspomnieniami i trudnymi emocjami pisze również współczesna psycholog Ewa Woydyłło w książce pt. ,,Dobra pamięć, zła pamięć”; 
,,Pomysł tej książki zakiełkował kilka lat temu podczas spotkania, któremu nadałam tytuł: Dobra pamięć, zła pamięć. Uczestnikami byli słuchacze Uniwersytetu Trzeciego Wieku „Shalom”. Większość przeszła przez Holokaust, tracąc najbliższych i ledwie uchodząc z życiem. Już wtedy, i przez kilka kolejnych dziesięcioleci, wszyscy nieśli w sobie złą pamięć – pamięć Zagłady. Od najbardziej tragicznych wspomnień odruchowo staramy się uciec, schować się przed ludźmi, którzy – jeżeli czegoś podobnego nie przeżyli – nie mogą nas w pełni zrozumieć, czasem nam nie dowierzają, często się zdumiewają, że potrafimy dalej żyć... jak gdyby nigdy nic. Tak sobie niektórzy myślą. Na opisanie traumatycznych zdarzeń – tego, co czuliśmy wtedy, gdy się wydarzały, i tego, co odczuwamy dzisiaj na ich wspomnienie – normalnemu człowiekowi brakuje słów. Przemilczamy więc swą rozpacz, strach i grozę. A wtedy zamarłe w nas uczucia, obrazy i towarzyszące im echa tamtej ścieżki dźwiękowej powracają, nie oddalając się na dłużej niż chwila, godzina, pół dnia. Ten wolny od żałoby czas nie może być zbyt długi, gdyż bardzo często porusza wyrzuty sumienia i rodzi pytania: „Czemu przeżyłam ja, a nie oni?”, „Jak mogę czymkolwiek się cieszyć, skoro oni odeszli w takich cierpieniach?”... Albo zwyczajnie, po ludzku, pogodne chwile zabarwia na czarno niemijająca tęsknota za matką, siostrą, dzieckiem lub kimś, z kim miało się iść przez długie szczęśliwe życie. O tym wiedziałam, to czułam i tak myślałam, kiedy szłam na spotkanie w „Shalom”. Nie mogłam się porównywać z tymi, którzy przeżyli Zagładę, ale przecież nieobce mi było myślenie: „Czemu to ja ocalałam?”. Moje skądinąd spokojne dorastanie zakłócała czająca się wątpliwość: „Może mama by wolała, żeby przeżyła moja siostra, a nie ja?”. Podczas spotkania ludzie wypowiadali swoje niewypowiedziane lęki. Na bolesne wspomnienia mieliśmy pudełko papierowych chusteczek i wyciągnięte dłonie gotowe pogłaskać i przytulić. W pewnym momencie ktoś się zwierzył, że zawsze stara się szukać w pamięci tego, za co w swoim życiu może być wdzięczny. Ktoś inny opowiedział o utalentowanych wnukach, a jeszcze inny o swojej niezwykłej karierze. Jedna pani wyszła za mną po spotkaniu, żeby mi pokazać swoje zdjęcie z młodości. Powiedziałam: „Ależ od razu bym panią poznała. Wcale się pani nie zmieniła”. Obydwie się roześmiałyśmy, a ona dodała: „Skoro tak, już mniej mi żal, że młodość minęła. Tak przyjemnie wspominać, że byłam taka piękna”. To zapoczątkowało moją hipotezę, że złą pamięć można zmienić na dobrą i że sprawić to może rozmowa, zwierzenia, wysłuchanie – coś, co jest jakby dotknięciem odpowiedniego klawisza w komputerze naszej głowy. Czyż nie tak dzieje się we właściwie prowadzonym procesie psychoterapii? Czyż uporczywe nawyki, pułapki lub, ogólnie, defekty naszej pamięci nie sprowadzają na nas większości utrudniających życie problemów? Niedługo potem do współpracy przy promocji książki Teraz narysujemy śmierć zaprosił mnie jej autor, Wojciech Tochman. Ta lektura wstrzymała mi oddech. Książki nie byłam w stanie polecać najbliższym, a sama po jej przeczytaniu zachowywałam się tak, jak pogrobowcy Holokaustu: chciałam przemilczeć grozę, przyłapywałam się na irracjonalnych wyrzutach sumienia, że nie jestem Tutsi i nie byłam w 1994 roku w Rwandzie. W tym kraju też przez pierwsze lata po ludobójstwie panowało milczenie. Milczeli nie tylko winni tej tragedii, lecz także jej świadkowie. Również świat nie chciał wiedzieć o masowej masakrze dokonanej na plemieniu Tutsi przez plemię Hutu, żyjących razem w jednym państwie. Dopiero garstka reporterów i kronikarzy takich jak Wojciech Tochman przerwała tamę ciszy. I dopiero wtedy ocalali członkowie wymordowanego niemal w całości ludu Tutsi zaczęli odzyskiwać człowieczeństwo, bezpieczeństwo, zdrowie psychiczne. W 2014 roku przypadła dwudziesta rocznica Rwandyjskiego Holokaustu. W połowie kwietnia, na cały tydzień do Kigali ściągnęły tysiące żałobników. Wypełnili stadion Amahoro oflankowany transparentami z napisem: „KWIBUKA20 – pamiętać, pamiętamy, pamiętajcie”. Francusko-amerykański publicysta i pisarz Philip Gourevitch był obecny podczas tej zbiorowej żałoby. Opisał („The New Yorker”, 21 IV 2014) misterium przywołanej na nowo grozy, gniewu, strachu, rozpaczy. Ludzie krzyczeli, wyli, wpadali w trans, odgrywali upiorną psychodramę tortur, gwałtów i śmierci zadawanej bezbronnym. Potem żałobnicy cichli, odpoczywali, nabierali głęboko w płuca powietrza i wracali do swoich domów, żeby dalej żyć – ktoś mógłby powiedzieć: „jak gdyby nigdy nic”. Wiemy, że to nie tak. Pamięć tego, co się wydarzyło przed dwudziestu laty, pozostanie po kres w umysłach, a także w ciałach świadków naocznych i świadków przekazu. Tak piszą się miliony, miliardy biografii. Tak pisze się nasza historia, historia ludzkości. Nie podejmuję się dodawać do tego nic od siebie. Postanowiłam napisać inną książkę. Zła pamięć zawsze wynika z doznanego cierpienia, ale nie tylko z przeżycia rzezi niewiniątek, nocy św. Bartłomieja, Holokaustu, łagrów, egzekucji w Lesie Katyńskim albo zgwałcenia czy napaści. Zła pamięć pleni się również na pożywce uraz, szturchańców, bezduszności, chłodu, odtrącenia, niewdzięczności, nieprzyjaźni, niesprawiedliwości i zdrady, a także obraźliwych i poniżających słów otrzymywanych zwłaszcza w dzieciństwie i zwłaszcza od najważniejszych osób w życiu. Takiej powszedniej złej pamięci jest znacznie, znacznie więcej. O niej nie muszę czytać w książkach historycznych czy reportażach odważnych publicystów. Dowiaduję się o niej od osób, które do mnie piszą, dzwonią, przychodzą po pomoc. Tekstów o pamięci, w kontekście sprawności neurofizjologicznej, koncentracji, procesów poznawczych czy amnezji, wyszukiwarka internetowa proponuje sześć i pół miliona. Do powiększenia tej biblioteki nie pretenduję. Chciałabym po prostu kontynuować swój „pisany gabinet psychoterapeutyczny” – jak kiedyś określiła moje książki Magda Smęder. Przekonałam się sama, że złą pamięć można zmienić w dobrą. Wiem to również dzięki osobom, z którymi zdarza mi się pracować nad ich problemami mającymi źródło w przeszłości. Rozpamiętywanie dawnych nieszczęść to pułapka. Każdy może wybrać: pozostać w niej albo wydostać się na wolność. Zapraszam do medytacji na ten temat. Ewa Woydyłło ."




środa, 29 kwietnia 2020

Lekka i przyjemna lektura na majówkę :)


W tym roku majówkę spędzimy nietuzinkowo. Wychodząc z sugestią ciekawego spędzenia tych wolnych dni, być może nieco inaczej niż zwykle, proponuję przyjemne i relaksacyjne  lektury;

,,Majowy wieczór był ciepły, ale w zamku warszawskim panował chłód. Ogień w kominkach nie gasł. Damy dworu zdjęły z królowej suknię i Bona w samej bieliźnie pochyliła się nad mosiężną misą napełnioną wodą z odrobiną olejku z rumianku. Chlupot wody wygrywał dźwięczną melodię. Lukrecja Alifio czekała w pobliżu, by wytrzeć ramiona i szyję Bony, gdy weszła Maria Arcamone. Monarchini zerknęła na nią i burknęła oschle:
– Gdzie się podziewałaś?
Maria, skarcona jej wzrokiem, opuściła pokornie głowę i odrzekła:
– Wybaczcie, pani... Przyniosłam waszej miłości jabłka, które tak bardzo lubicie.
Królowa spojrzała na kosz pełen owoców, który Maria trzymała pod pachą, i skinęła na dwórkę. Pani Arcamone zbliżyła się spiesznie, a wtedy Bona sięgnęła po jabłko i wbiła zęby w soczysty miąższ. Przegryzłszy kęs, powiedziała rozmarzona:
– Sady pełne biało kwitnących jabłoni! Czy może być piękniejszy widok?
Lukrecja wytarła królową i założyła na nią nocną koszulę. Bona wydała z siebie ciche westchnienie, na duszy zrobiło jej się lżej. Zawsze wiosną czuła się silniejsza, radość napełniała jej serce, z duszy przeganiając mrok. Teraz tę radość odczuwała intensywniej. Świat w jej oczach pojaśniał. Śmierć synowej natchnęła ją optymizmem. Żeby tylko August puścił w niepamięć złe chwile, odrzucił żale, byle dawał posłuch jej radom i oddalił Radziwiłłów. Wtedy umocnią królestwo na nowo.
– Wybrzeże Neapolu i szmaragdowe wody Adriatyku nie mają sobie równych, miłościwa pani – powiedziała nieoczekiwanie Maria, a jej głos rozproszył myśli monarchini.
– Nic nie jest piękniejsze niż Italia. Żyzne polskie pola pełne zbóż przeplecione czerwienią maków nie przyćmią skalistych wybrzeży Italii. Tam zostało wszystko, co było mi drogie – powiedziała królowa.
Maria uśmiechnęła się.
– Wasza wysokość wróci tam kiedyś? – spytała dama dworu nieoczekiwanie, skupiając na sobie uwagę Lukrecji.
– Kiedyś jest odległe, Mario, liczy się teraz, a teraz chcę wrócić na Wawel – odparła Bona.
Jasna twarz Marii sposępniała. Obłok niepokoju przyćmił radość.
Nazajutrz o poranku Bona napisała do księdza Przerębskiego, by wysłał gońca, gdy król opuści Kraków. Napisała także do syna, że czeka na niego w Warszawie, pragnie go ujrzeć i pocieszyć po stracie żony. Z końcem maja przyszła wiadomość od sekretarza królewskiego, księdza Przerębskiego, że orszak pogrzebowy opuścił Wawel, że jadą z królem jego dworzanie i dwór zmarłej królowej, co jest nie na rękę szczególnie paniom Szydłowieckim i Tarnowskiej, że jęczą nad swoją niedolą i pomstują na zmarłą, że w spiekocie muszą iść wraz z nią do dalekiej krainy, której żadna z nich nie ma ochoty ujrzeć. Lecz król jest nieugięty, więc orszak liczący czterysta koni i kilkadziesiąt karoc od świtu do zmierzchu będzie przemierzał wsie i miasteczka, lasy i pola, by zadośćuczynić woli zmarłej. Tymczasem z każdym dniem przybliżającym Bonę do syna królowa coraz śmielej rozmyślała o nowym mariażu Augusta. Doszły ją słuchy, że Małgorzata Walezjuszka, córka zmarłego kilka lat temu kuzyna Bony, Franciszka, nie wyszła jeszcze za mąż. Choć wcześniej swatano jej na męża syna cesarza, Filipa Habsburga, ostatecznie nic z tego nie wyszło. Późnym wieczorem, gdy noc była gęsta i czarna od ciężkich chmur, Bona wezwała swego sekretarza, księdza Marca della Torre. Wszedł z rozwichrzonymi włosami, w duchownym odzieniu, które ubrał pospiesznie, i wbił w nią zaspany wzrok. Uśmiechnęła się na jego widok i rzekła:
– Wybacz... kazałam cię zbudzić.
– Zawsze jestem do usług waszej wysokości – odparł, a wtedy posłała mu przychylne spojrzenie i wskazała miejsce za stołem. Zbliżył się bezszelestnie i usiadł.
– Czas płynie szybko, ani się obejrzymy, a skończy się żałoba po Barbarze – powiedziała i podniosła się zza stołu. Krążyła po komnacie zadumana. Naraz zatrzymała się i wbiwszy wzrok w Marca, dodała zdecydowanie: – Musimy uprzedzić inne kandydatury do tronu królowej Polski.
Otworzył oczy szeroko, jakby naraz oprzytomniał, i rzekł:
– Wasza miłość myśli, że...
– Jestem przekonana, że cesarz już rozmyśla, kogo naraić królowi – wpadła mu w słowo (...)
W czerwcu niebo zapłonęło od słonecznego żaru. Bona nie pamiętała tak gorącego końca wiosny jak tego właśnie roku. Piątego czerwca w największą spiekotę w samo południe przybył na zamek warszawski goniec od księdza Przerębskiego z wieścią, że kolejnego dnia król dotrze do Kozienic, lecz jak dotąd przed nikim nie odkrył zamiaru przyjazdu do Warszawy. Mimo to słowa królewskiego sekretarza nie wzbudziły w Bonie niepokoju. Uważała, że August, dotarłszy do Kozienic, rozporządzi dalszą drogę na Warszawę, a może nawet zostawi orszak, trumnę z ciałem Barbary umieści w pobliskim kościele i wskoczywszy na koń, przybędzie do matki z oddziałem zbrojnych. Nazajutrz odesłała gońca z listem, w którym prosiła, by Przerębski bezzwłocznie ją powiadomił, gdy król opuści Kozienice. Po kilku dniach powrócił kurier z wiadomością, którą królowa odebrała jak policzek. Był poranek. Bona właśnie się ubierała. Usługiwały jej damy dworu i karlice, ona zaś popatrywała na nie łaskawym okiem. Myśl o bliskim spotkaniu z synem nastrajała ją radośnie do chwili, gdy otworzyła list. Sekretarz pisał, że król z Kozienic kazał ruszać na Brześć. Gniew i rozpacz na przemian targały Boną. Od tygodnia przygotowywała się na to spotkanie. Wybrała dla syna najlepsze komnaty, ściany kazała obić gobelinami, jedwabnymi oponami i wstawić dębowe komody oraz wielkie wygodne łóżko, może rojąc sobie, że posławszy do niego jedną ze swych młodych dwórek, zdoła pocieszyć go w nieszczęściu, a zarazem uda jej się wyciągnąć od niego jakieś tajemne plany, których, powodowany ostrożnością, nigdy przed matką by nie odkrył. Kucharzom kazała przygotowywać najlepsze potrawy, z piwnic wytoczyć beczki najprzedniejszych win. I teraz okazało się, że to wszystko na nic. Bona spojrzała w lustro. Maria założyła jej na głowę stroik z czarnym welonem. Monarchini przyjrzała się sobie. Odziana w czerń wyglądała staro i ponuro. Co się ze mną stało? – rozmyślała. – Mroźne zimowe wichry wychłostały mi twarz, palące co roku letnie słońce wysuszyło delikatną skórę. Żałobna czerń odbiera blask oczom. Rada by ją zrzucić, lecz w chwilach zwątpienia powtarza sobie, że przeżyje żałobę razem z Augustem, by wkrótce cieszyć się z jego wesela".
(Pęknięte królestwo. Ostatni Jagiellonowie, R. Czarnecka)




,,Zawsze lubiłam kwiaty i ogrody, ale ptakami zainteresowałam się dopiero osiem lat temu. Był styczeń, a my z mężem właśnie przeprowadziliśmy się do naszego pierwszego własnego domu z ogrodem. Przyglądając się nowemu królestwu, odkryliśmy, że mamy gości. Dookoła w koronach drzew buszowały małe ptaki, szukały czegoś w korze i wygrzewały się na gałęziach. Sikory – bogatki i modraszki oraz kowaliki i dzięcioły podfruwały bliżej, a ja z podziwem patrzyłam na męża, który bez trudu wymieniał kolejno ich nazwy.
Wizyta tych rozśpiewanych istot była tak miła, że wtedy właśnie połknęłam ornitologicznego bakcyla. Tego samego dnia pojechaliśmy do centrum ogrodniczego kupić ptasią karmę i od tamtej pory codziennie cieszę się obecnością naszych małych gości, a także staram się lepiej ich poznać. Wiele czasu poświęciłam na czytanie o ptakach oraz na rozmowy z innymi miłośnikami tych zwierząt i z profesjonalnymi ornitologami. Ptaki szybko znalazły swoje miejsce w moim blogu ogrodowym Moseplassen [norw. Mechowisko – przyp. tłum.], po jakimś czasie napisałam też o nich kilka artykułów i wystąpiłam w krótkich programach telewizyjnych, a teraz powstała ta książka.
Wprawdzie książka nosi tytuł Ptasi raj, ale uznałam, że uwzględnię w niej również wiewiórki. Lubią to samo pożywienie co ptaki, czują się dobrze w podobnych ogrodach i chętnie odwiedzają ptasie karmniki. Trudno o bardziej uroczych gości.
W tym poradniku znajdziesz inspirację, jak przyjemnie spędzić czas: najpierw przy lekturze, a potem – gdy już postanowisz zacząć działać – we własnym ogrodzie. Z całą pewnością są tam jakieś ptaki czekające na odkrycie. Książka pomoże ci je zidentyfikować, a także lepiej poznać naturę i różne zachowania każdego gatunku. Znajdziesz w niej również wiele pomysłów na takie dostosowanie otoczenia domu, aby odwiedzało je jak najwięcej skrzydlatych gości.
Ogród to nie tylko trawnik i kwiaty, ale o wiele więcej – między innymi rozśpiewane ptaki i zwinne wiewiórki. Chodź ze mną na spacer po ogrodzie i zobaczmy razem, co tam się dzieje!”
(,,Ptasi raj”A. Havag Holter-Hovind)


piątek, 24 kwietnia 2020

Drodzy Słuchacze :)



W związku z tym, że biblioteka pozostaje zamknięta, przypominam o moich dyżurach telefonicznych oraz możliwości kontaktowania się ze mną drogą mailową : bibliotekakpss@gmail.com


Poniżej podaję linki do stron wydawnictw lub księgarń, gdzie można zakupić nowości lub pobrać darmowe książki :

https://legalnakultura.pl/pl/legalne-zrodla/ksiazki  
https://epnp.pl/ebook/A05925_praca_socjalna
http://www.poradnictwo.org.pl/publikacje/  
https://www.ibuk.pl/katalog/20/nauki-spoleczne.html 
https://www.empik.com/premium/go


środa, 15 kwietnia 2020

Polecamy lekturę


Samoakceptacja. Praktyczny podręcznik rozwoju osobistego, B.M. Andrzejewska -fragmenty




Zaufanie we własne możliwości owocuje samodzielnością, siłą psychiczną, dynamiką, pozytywnymi emocjami. Idziemy do przodu jak burza i nic nie jest nas w stanie zatrzymać, jeśli sami tego nie zapragniemy. Samoakceptacja chroni nas przed wyuczoną bezradnością — nie oglądamy się na wsparcie innych, bo nie jesteśmy bezbronnymi ofiarami i bezradnymi istotami potrzebującymi opieki. (...)
Jeśli stawiamy sobie niebotycznie wysokie poprzeczki, wówczas nigdy nie będziemy szczęśliwi. Każde warunkowanie jest ograniczeniem. Tymczasem w istocie niczego nie potrzebujemy posiadać ani zdobywać. To my sami ustalamy swoje priorytety. Wszystko zabarwiamy swoimi myślami, które mogą nam służyć lub nie. Jesteśmy sobą i to wystarczy, aby być doskonałym. Trzeba to sobie uświadomić i uwolnić się od zewnętrznych wzorców, które mówią: „powinniśmy to lub tamto’’(...)
Warto też zmienić myślenie i dostrzec dobro tam, gdzie nie chcemy go zauważyć. W swoich mocnych stronach, w sobie samym. Nawet jeśli najpierw musimy się tego cierpliwie uczyć. Żyjemy w kraju, w którym chwalenie dzieci było źle widziane. Do dobrego tonu należała wychowawcza dyscyplinująca krytyka i zasada: „siedź cicho w kącie, znajdą cię”. Inne szkodliwe przekonanie to: „dzieci i ryby głosu nie mają” oraz „co wolno wojewodzie, to nie tobie…”. Każde z tych zdań to toksyczna dla malucha afirmacja, która w jego dorosłym życiu stanie się przyczyną niskiej samooceny. Na szczęście czasy się zmieniają i stare niemądre zasady odchodzą do lamusa. Dzisiaj inwestujemy w dzieci mądrze, chwaląc je i nagradzając przy każdej okazji. To — razem z systematycznym utwierdzaniem pociechy w prawdzie, że jest przez nas kochana bezwarunkowo — tworzy fundament wysokiego poczucia własnej wartości(...)
Ludzie, którzy byli w dzieciństwie krytykowani, którym nie okazywano miłości, a jedynie stawiano wymagania, dzisiaj nie wierzą w siebie i myślą o sobie negatywnie. Takie mają wewnętrzne wzorce, więc inaczej nie umieją. Poczucie bezwartościowości jest przerażająco bolesne. Jest też przyczyną pierwotnego lęku przed odrzuceniem. Każdy z nas — świadomie lub nie — pragnie akceptacji i bycia kochanym. Po to przecież jesteśmy na Ziemi — aby kochać. Jeśli czujemy się brzydcy, grzeszni, niegrzeczni, nieudani, to wyciągamy wnioski, że nie zasługujemy na miłość i nikt nas nigdy nie pokocha. Nie ma dla człowieka większego dramatu. Z tego bólu rodzi się wściekłość, agresja, zazdrość, podłość, okrucieństwo. Każda istota, która wyraża siebie przemocą i krzywdzeniem innych, ma deficyt miłości i niskie poczucie wartości. Osoba kochana i kochająca siebie, nigdy nikogo świadomie nie zrani. Nie ma takiej potrzeby — jest szczęśliwa i cieszy ją szczęście innych.
Kiedy mamy wysokie poczucie wartości, jesteśmy pełni radości. Dobre myśli o sobie samym ładują nas pozytywną energią. Promieniujemy na innych, ponieważ jesteśmy wypełnieni światłem i jesteśmy tego świadomi. Zabawne jest to, że każdy człowiek na Ziemi jest w istocie pełen światła, tylko niektórzy o tym nie wiedzą. Energia podąża za myślą. Dopóki nie pomyślimy: „jestem wspaniały, promieniuję”, to się nie stanie. To magia Prawa Przyciągania — dzieje się wyłącznie to, w co wierzymy, o czym myślimy(...)
Postarajmy się stworzyć taką przestrzeń, w której harmonizujemy z bogactwem, miłością, zdrowiem czy sukcesem. Taka harmonia, to właśnie poczucie bycia miłością, światłem, wspaniałością. Kimś cudownym, komu należy się życie równie doskonałe, jak on sam. Jeśli uważamy, że jesteśmy inteligentni, życzliwi, serdeczni, pomocni, szlachetni… to wysyłamy wiadomość, że jesteśmy wystarczająco dobrzy i zasługujemy na wszystko, co najlepsze. Dopóki myślimy, że jesteśmy niedoskonali, ułomni, nieudani, leniwi, niedobrzy, informujemy pole wszelkich możliwości, że w gruncie rzeczy nic nam się nie należy.
Osoba o wysokiej samoocenie to człowiek, który śmiało wyraża i zaspokaja swoje potrzeby. Wie, że ma do nich prawo. Wie, że zasługuje. Myśli o sobie, że jest wystarczająco dobry, bo istnieje, bo jest kroplą boskości. Ale akceptuje także swoje słabości. Nie przejmuje się nimi, wiedząc, że są ludzkie, normalne, oczywiste. Jest świadomy, że ma prawo do rozmaitych emocji i nawet trudnych przeżyć. Ma prawo być takim, jaki jest i ma prawo podążać swoją drogą zgodnie z indywidualnymi wyborami...


środa, 8 kwietnia 2020

Zdrowych, pogodnych świąt :)









Nie porzucaj nadzieje,
Jakoć sie kolwiek dzieje:
Bo nie już słońce ostatnie zachodzi,
A po złej chwili piękny dzień przychodzi.

Patrzaj teraz na lasy,
Jako prze zimne czasy
Wszystkę swą krasę drzewa utraciły,
A śniegi pola wysoko przykryły.

Po chwili wiosna przyjdzie,
Ten śnieg z nienagła zyjdzie,
A ziemia, skoro słońce jej zagrzeje,
W rozliczne barwy znowu się odzieje.

Nic wiecznego na świecie:
Radość się z troską plecie,
A kiedy jedna weźmie moc nawiętszą,
Wtenczas masz ujźrzeć odmianę naprędszą.

Ale człowiek zhardzieje,
Gdy mu się dobrze dzieje;
Więc też, kiedy go Fortuna omyli,
Wnet głowę zwiesi i powagę zmyli.

Lecz na szczęście wszelakie
Serce ma być jednakie;
Bo z nas Fortuna w żywe oczy szydzi,
To da, to weźmie, jako się jej widzi.

Ty nie miej za stracone,
Co może być wrócone:
Siła Bóg może wywrócić w godzinie;
A kto mu kolwiek ufa, nie zaginie.
(Jan Kochanowski, Pieśń IX )


poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Drodzy Czytelnicy :)


Wiele osób zmaga się teraz z apatią, lękiem, rozczarowaniem, smutkiem i innymi nieprzyjemnymi odczuciami. Co robić, gdy dominują w nas przykre i negatywne emocje?
Jak w takich stanach przejąć kontrolę nad swoim umysłem?
Walka z rzeczywistością generuje negatywne emocje, akceptacja natomiast przynosi spokój...
Nie walczmy z emocjami, a jedynie pozwólmy im przepłynąć...
„Praca socjalna: między upośledzeniem a obywatelskością”,„Praktyczna nauka pracy socjalnej”,„Diagnoza w resocjalizacji” ,Red. S. Czyż: „Praca socjalna wobec współczesnych problemów społecznych”,Red. Czarnecka :„Rodzina w lokalnym systemie pomocy społecznej”,Anna Zasada – Chorab: „Kształtowanie się zawodu pracownika socjalnego w Polsce”,T. Kamiński: „Etyka pracownika socjalnego”,B. Krajewska: „Podstawy prawne pracy socjalnej...”,Red. B. Kromolicka: „Praca socjalna w organizacjach pozarządowych”,A.Olubiński „Aspekty humanistyczne i pedagogiczne...”,Red. B. Kromolicki : „Wolontariat w obszarze wyzwań...”,J. Szczepkowski: „Terapia młodzieży z problemem narkotykowym...”,Z. Węgierski: „Opieka nad dzieckiem osieroconym...”,T. Kazmierczak :„Praca socjalna : między upośledzeniem społecznym...”,Red. E. Les: „Pomoc społeczna : Od klientyzmu do partycypacji”,Red. Kowalczyk – Jamnicka: „Zjawiska patologiczne wśród młodzieży i możliwość...”,N. Thompson :„Praktyczna nauka pracy socjalnej”,J. Barbier: „Działanie w kształceniu i pracy socjalnej”,Z. Gaś: „Młodzieżowe programy wsparcia rówieśniczego”,D.Chlebio – Abed: „Pierwotna profilaktyka uzależnienia od alkoholu...”,Red. B. Śliwerski: „Pedagogika : Podstawy nauk o wychowaniu”,Red. B. Śliwerski: „Pedagogika : Pedagogika wobec edukacji...”,Red. B. Śliwerski: „Pedagogika : Subdyscypliny wiedzy pedagogicznej”,H. Domański: „Ubóstwo w społeczeństwach postkomunistycznych”,D. Kubacka – Jasiecka :„Kryzys – interwencja i pomoc psychologiczna”,W. Badura – Madej :„Przemoc w rodzinie...”,K. Białobrzeska :„Wykluczenie i marginalizacja społeczna...”,U. Bartnikowska: „Żyjąc z niepełnosprawnością...”,K. Białobrzeska: „ Człowiek w obliczu wykluczenia i marginalizacji...”,D. Trawkowska: „ Portret współczesnego pracownika socjalnego”.



Nowości w bibliotece :
„Prawne i socjokulturowe uwarunkowania profilaktyki” - Kozaczuk Franciszek ( Red.),„Kobieta w więzieniu : polski system penitencjarny” - Dybalska Irena ( Red.),„Wprowadzenie do polityki społecznej : praca zbiorwa” - Gabryszak Renata ( Red.),„Skazani na rynku pracy” - Sosnowski Maciej,„O seksualności osób niepełnosprawnych” - Ostrowska Antonina (Red.),„Narkomania : zjawisko, zagrożenia” - Jędrzejko Mariusz ( Red.),„Psychologiczna interwencja w sytuacjach kryzysowych” - Lipczyński Andrzej,„Podstawy socjologii” - Januszek Henryk,„Konflikt społeczny i negocjacje” - Słaboń Andrzej,„Menele : subkultura o tożsamości dewiacyjnej” - Słowiak Natalia,„Narkotyki : organizacja przestępczości ...” - Raczkowski Konrad ( Red.),„Reintegracja społeczna i zawodowa podopiecznych ...” - Żukiewicz Arkadiusz,„Profesjonalna praca socjalna : warunki skuteczności...” - Trafiałek Elżbieta (Red.),„Praca socjalna, profilaktyka społeczna...”- Rejzner – Pierzchał Andrzej ( Red.),„Przeciw wykluczeniu społecznemu osób niepełnosprawnych...”- Frąckiewicz Lucyna,„Resocjalizacyjne programy penitencjarne...”- Marczak Monika ( Red.),„Outsiderzy : studia z socjologii dewiacji ’’ - Becker Howard Saul ,„Formy pomocy dziecku i rodzinie w środowisku...”- Matyjas Bożena ( Red.),„Socjologia problemów społecznych” – Frysztacki Krzysztof,„Miłosierdzie i praktyka : Społeczne dzieje pomocy ...”- Radwan - Pragłowski Janusz,„Diagnoza społeczna 2009 : warunki i jakość życia Polaków” - Czapiński J.(Red.).
o niedziela, marzec 07, 2010 0 komentarze